jak pogoda sprzyja to trzeba korzystać: Cztkowy, Koźliny, Pszczółki, droga rowerowa po rozebranych torach, Ulkowy, Sobowidz, Dalwin, Mieścin, trochę kręcenia po mieście. Koniecznie chciałem dobić do 600 km w jednym miesiącu i się udało. A do końca miesiąca jeszcze dwa dni!!
Spaliśmy długo i wyjechaliśmy dopiero po 11. Miki jak zwykle marudził, żeby tylko nie za daleko. Przez Lisewo, Kończewice, Mątowy, Piekło dojechaliśmy do Białej Góry. I wtedy dopiero wycieczka mu się spodobała i zamiast wracać przez Malbork sam zaproponował, żeby zaliczyć Gniew. I tak do Janowa, na prom, tam oczekiwanie ok. 20 min. (cóż to jest wobec długiej kolejki samochodów) i promem przez Wisłę na lewy brzeg. Pod Zamkiem, jak zwykle coś zjedliśmy i wypiliśmy i w drogę do domu. Niestety za Walichnowami zaczeł kropić, a za chwilę padać. Spędziliśmy kilkanaście minut po drzewem i pojechaliśmy dalej. Ale przed Międzyłężem znów solidny deszcz. Po paru minutach nawet drzewo zaczęło przeciekać. Zanim deszcz się skończył byliśmy przemoczeni dość dokładnie. Ale wyszło słońce i nie było przecież zimno. Więc nie było problemu. I bez kłopotów (choć popadywało jeszcze ze dwa razy) przez Rybaki, Gorzędziej i Bałdowo dojechaliśmy do domu.
zapowiadali duży upał. Wziąłem urlop. Miki dał się bez poblemu namówić na wyjazd. Opracowałem nową trasę. Nie wszystko było na mapach. Wspomagałem się zdjęciami satelitarnymi. Rzeczywistość okazała się banalnie prosta, trafiliśmy bez problemu. Tylko upał był jak trzeba. Trasa: Tczew, Stanisławie, Małżewo, Boroszewo, Ciecholewy, Kokoszkowy, Semlin, Pinczyn, Pałubinek (przy sklepie przerwa na bułkę i loda), Zamek Kiszewski (zjeżdżając 0,5 km z trasy obejrzeliśmy ruiny zamku), Stara Kiszewa, Konarzyny, biwak nad Jez. Drzęczno. W sumie dało to 63 km. Po obiedzie wybraliśmy się jeszcze z Maćkiem na objazd okolicy: Olpuch, Ruda (pstrągi) i powrót.
upał straszny, wiatru zero, burza wisi w powietrzu, ale nie pada. Postanowiłem się przejechać: Koźliny PGR, Steblewo, Giemlice, Suchy Dąb, Krzywe Koło, Koźliny PGR, Tczew. Po pierwszej godzinie jazdy miałem na liczniku 25,86 przejechanych kilometrów. Ale wróciłem mokry jak ścierka. Potem prysznic, a teraz zimny Lech!
Do południa trochę pojeździłem po okolicznych lasach odwiedzając m.in. Olpuch, Rudę, Bąk. Po południu powrót do Tczewa tą samą trasą tyle, że od Skarszew jechałem przez Gołębiewko, Sobowidz.
sobota, 9:15 wyjechałem wzdłuż kanału na Rokitki, Goszyn, Małżewo, Boroszewo i dalej nieznane: drogą na Ciecholewy około 500 m i w prawo na Bojary, potem przekroczyłem szosę 222 i zgodnie z kierunkowskazem dotarłem do Obozina, a stamtąd do Bolesławowa. Ominąłem w ten sposób ruchliwą szosę przez Turze i Godziszewo. Dalej już utartym szlakiem: Skarszewy (trochę popadało) Więckowy, Pogódki, Czerniki, Stara Kiszewa, Konarzyni i lasem do biwaku nad Jeziorem Drzęczno. Fajna trasa choć z uwagi na dużą ilość km w terenie niezbyt łatwa.
Na google earth znalazłem drogę, którą postanowiłem wypróbować. Pojechałem przez Dąbrówkę, Dalwin i zawróciłem do Turza. Dojechałem do Jeziora Damaszka i odnalazłem drogę południową stroną tego jeziora. Tak dojechałem do Damaszki, a potem do Boroszewa. Do Tczewa wróciłem przez Małżewo, Małżewko, Szpęgawę.
jechałem sam wzdłuż kanału do Rokitek, przez Jeziora Rokickie do Goszyna, Swarożyn, wzdłuż autostrady przez Brzeźno do Klonówki, Pelplin, Radostowo, Subkowy, Bałdowo, w Tczewie jeszcze bulwar (dużo ludzi i parę łodzi na przystani)
Zacząłem jeździć kilka lat temu i bardzo mi się to podoba. Polubiłem turystykę rowerową, choć zdrowie i kondycja też mają niebagatelne znaczenie.
11.05.2009